Inbred to kojarzenie osobników ze sobą spokrewnionych. Związki kazirodcze są dla nas tabu. Czymś zakazanym, zarówno prawnie, jak i moralnie. Uważamy je za złe, niezależnie od tego, czy dotyczą ludzi, czy też zwierząt. Spróbujmy jednak spojrzeć na to zagadnienie bez uprzedzeń, okiem naukowca. I okiem hodowcy, ponieważ inbred stosuje się w hodowli kotów i innych zwierząt od dawien dawna.
Inbred u kotów wolno żyjących i innych dzikich zwierząt
Wbrew pozorom kojarzenie osobników spokrewnionych ze sobą nie jest w naturze zjawiskiem rzadkim. Spójrzmy chociażby na koty. Gdy poczują „wolę bożą” zupełnie nie obchodzi ich to, czy ich partner/partnerka jest ich bratem, córką, matką lub innym krewnym. Myślą tylko o tym, by zostawić po sobie potomstwo.
Może się nam wydawać, że po osiągnięciu dojrzałości płciowej młode koty wyruszają na daleką wędrówkę w poszukiwaniu męża lub żony, ale wcale tak nie jest. Szczególnie samiczki dość często pozostają w pobliżu swych matek. Młode kocury bywają przepędzane przez swych ojców, ale też nie zawsze odchodzą daleko.
Nasze futrzaki są co prawda zwierzętami terytorialnymi, jednak dzielą terytoria między siebie. Na jednym obszarze żyje kilka, a nawet kilkanaście osobników, które są ze sobą mniej lub bardziej spokrewnione. A skoro koty nie mają problemów z kojarzeniem się w obrębie rodziny, do inbredu musi dochodzić dosyć często. Zwłaszcza między ojcami a córkami. U wielu gatunków zwierząt dzieje się podobnie. U innych kotowatych, u gryzoni, ptaków, małp, itd.
Możemy sobie zadać pytanie, czy inbred ma sens? Przecież jego następstwem jest przyjście na świat osobników obciążonych wadami genetycznymi. Tak przynajmniej większość z nas uważa. Owszem istnieje większe prawdopodobieństwo narodzić takiego potomstwa, gdy rodzice są ze sobą spokrewnieni, ponieważ większość wad genetycznych warunkowana uwarunkowana jest przez geny recesywne. Oczywiście pod warunkiem, że rodzice są nosicielami tych genów.
Musimy mieć jednak świadomość, że przy inbredzie zwiększa się nie tylko prawdopodobieństwo wystąpienia u potomstwa cech negatywnych, ale również pozytywnych. Przy kojarzeniu krewniaczym kumulują się bowiem nie tylko złe geny, ale także i te dobre. Dzieci mogą być więc zdrowsze, silniejsze i lepiej przystosowane do środowiska od swoich rodziców. Pomyślcie, jakie ma to znaczenie dla rozwoju gatunku i ewolucji!
W samej rzeczy inbred sprzyja doskonaleniu się już istniejących gatunków i powstawaniu nowych. Korzystne mutacje mają bowiem większe szanse się utrwalić w populacji. Ryzyko wystąpienia wad genetycznych u potomstwa jest niejako ceną, jaką gatunek płaci za doskonalenie się. Chore osobniki i tak w naturze nie mają szans na przeżycie, nie przekażą więc złych genów kolejnym pokoleniom.
Inbred w hodowli kotów i innych zwierząt rasowych
Wielu hodowców (nie mówię tu o pseudo-hodowcach) unika kojarzeń krewniaczych. Obawiają się ewentualnych wad genetycznych u potomstwa swoich zwierząt. Inbred jest jednakże bardzo ważnym narzędziem hodowlanym. Oczywiście tylko wtedy, gdy jest uzasadniony.
Dzięki kojarzeniu osobników spokrewnionych możemy szybciej uzyskać pożądane cechy u zwierząt hodowlanych. Powiem więcej, bez niego nie byłoby wielu kocich (i nie tylko kocich) ras. Przecież mutacje, w oparciu o które rasy te zostały wyhodowane, nie pojawiły się u kilku różnych, niespokrewnionych ze sobą zwierząt.
Mutacje zachodzą u pojedynczych osobników, które mogą przekazać je swoim potomkom. Tak więc geny, które warunkują u naszych kotów (i innych zwierzaków) nową, interesującą cechę, występują początkowo wyłącznie w obrębie jednej rodziny. Jeśli zatem chcemy stworzyć nową rasę lub odmianę o tej cesze, nie mamy wyjścia, musimy kojarzyć ze sobą zwierzęta spokrewnione.
Czasami inbred jest konieczny, by ocalić rasę od zagłady. Tak było na przykład w przypadku kotów rosyjskich niebieskich. Jeśli zajrzymy w rodowody wystawiane przed kilkunastoma, kilkudziesięcioma laty, znajdziemy w nich wiele zwierząt ze sobą spokrewnionych. Po drugiej wojnie światowej przedstawicieli tej rasy było bowiem w Europie tak mało, że bez inbredu groziło jej wyginięcie.
Jeszcze ras jednak powtarzam, że inbred musi być stosowany z głową. Tylko wtedy, gdy jest uzasadniony. Hodowca powinien mieć też niejakie pojęcie o mechanizmach dziedziczenia, by dobrze zaplanować takie krycia. Nie wolno stosować inbredu z chęci zysku, co często robią pseudo-hodowcy. Związki hodowców kotów rasowych często zresztą wyraźnie określają zasady kojarzeń krewniaczych.
Zdjęcie: Fotolia.com
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz